Czy okulary są okularami, czyli historia pewnego pytania prejudycjalnego
autorka: Barbara Dumara
Pewien urzędnik w Rumunii postanowił sprawić sobie okulary. Ponieważ między urzędnikiem a pracodawcą doszło do sporu na tle zwrotu kosztów z tytułu tego zakupu, urzędnik wkroczył na drogę sądową i był w swoich działaniach na tyle zdeterminowany, że sprawa – w postaci pytania prejudycjalnego – trafiła aż do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. TSUE miał ustosunkować się do zakresu znaczenia pewnego pojęcia z dyrektywy 90/270/EWG w sprawie minimalnych wymagań w dziedzinie bezpieczeństwa i ochrony zdrowia przy pracy z urządzeniami wyposażonymi w monitory ekranowe. Ściślej rzecz ujmując, chodziło o stwierdzenie, czy pojęcie „dispozitiv de corecţie specială” (special corrective appliances w angielskiej wersji dyrektywy, des dispositifs de correction spéciaux – w wersji francuskiej) obejmuje również okulary korekcyjne.
Pomijając skalę eskalacji sporu o zwykłe okulary, zasadniczo prawdopodobnie nie byłoby w tej sprawie nic szczególnego. Nie byłoby, gdyby sprawa nie toczyła się w instytucji, w której pytania prejudycjalne, opinie rzeczników generalnych i wyroki są tłumaczone na szereg innych języków, w tym na język polski. W trakcie tłumaczenia pytań okazało się bowiem, że w wersji polskiej pytanie musiało przybrać dość zastanawiającą formę:
Czy wyrażenie „specjalne okulary lub szkła kontaktowe korygujące wzrok”, o którym mowa w art. 9 dyrektywy Rady z dnia 29 maja 1990 r. w sprawie minimalnych wymagań w dziedzinie bezpieczeństwa i ochrony zdrowia przy pracy z urządzeniami wyposażonymi w monitory ekranowe (90/270/EWG), należy interpretować w ten sposób, że nie może ono dotyczyć okularów?
Wszystko dlatego, że wyrażenie special corrective appliances zawarte w art. 9 polskiej wersji dyrektywy 90/270/EWG to specjalne okulary lub szkła kontaktowe korygujące wzrok, a obowiązkiem tłumacza – zgodnie ze sztuką i wytycznymi obowiązującymi w tłumaczeniach dla instytucji Unii Europejskiej – jest stosowanie terminologii i frazeologii ze stosownego dokumentu w postaci opublikowanej w Dzienniku Urzędowym.
Co tu się wydarzyło?
Dyrektywa 90/270/EWG została przyjęta jeszcze przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Należy zatem domniemywać, że tłumaczono ją w okresie okołoakcesyjnym. Gdyby była tłumaczona na bieżąco, w trakcie prowadzenia prac legislacyjnych, można byłoby analizować problem w świetle kolejnych poprawek i stawiać tezę, że może pewne zmiany zostały przeoczone w wersji polskiej. Byłyby to tezy uprawnione tym bardziej, że w pierwotnym wniosku dotyczącym tej dyrektywy rzeczywiście proponowano zastosowanie pojęcia glasses, jednak ostatecznie zdecydowano się na pojęcie szersze w celu uwzględnienia innego rodzaju rozwiązań. Chronologia wyklucza jednak tego rodzaju sytuację, ponieważ w chwili tłumaczenia dyrektywa musiała być już dostępna wyłącznie w ostatecznym kształcie.
Nie można zatem wykluczyć, że świadomie i celowo podjęto decyzję[*], aby special corrective appliances były specjalnymi okularami lub szkłami kontaktowymi. Choć takie doprecyzowanie względem „oryginału” (które fachowo nazywa się w teorii przekładu „eksplicytacją”) może nieco zastanawiać, nie można zarzucić temu rozwiązaniu całkowitego braku logiki. Przepis znajduje się w artykule zatytułowanym „Ochrona oczu i wzroku pracowników”, zatem nie sposób wykluczyć działania w dobrej wierze i w trosce o czytelność tekstu dla odbiorców.
Dlaczego tłumaczenie okazało się problematyczne?
Trudno rozstrzygnąć, czy decyzja osób pracujących nad polską wersją dyrektywy wynikała z braku staranności czy też z działania w dobrej wierze. Niezależnie od pobudek, czas pokazał, że taki wybór tłumaczeniowy prowadzi do językowych i tłumaczeniowych paradoksów, spędzających sen z powiek tłumaczom dwie dekady później. Po latach stają oni bowiem w sytuacji nierównej walki z konstrukcjami typu „czy wyrażenie »specjalne okulary« należy rozumieć w ten sposób, że nie może ono dotyczyć okularów” lub „Pojęcie [specjalne okulary lub szkła kontaktowe] obejmuje zatem nie tylko okulary, ale przypuszczalnie również inne rodzaje akcesoriów […] (takie jak przykładowo filtry światła niebieskiego na monitor)” (zob. opinia rzecznika w sprawie C-392/21).
Jakie normy tłumaczeniowe naruszono?
Nie wykluczając, że tłumacze działali w dobrej wierze, warto zastanowić się, które zasady wykonywania tłumaczeń unijnych mogą przeciwdziałać tego rodzaju niepożądanym skutkom.
- Po pierwsze, odniesienie się do tzw. travaux préparatoires, tzn. materiałów przygotowawczych, pozwoliłoby w łatwy sposób ustalić, że unijny prawodawca umyślnie odszedł od formy glasses na rzecz appliances (i w tym aspekcie akurat można rzeczywiście mówić o „winie tłumacza”, choć trudno wymagać, by w okolicznościach masowego tłumaczenia całości acquis communautaire pochylano się nad procesem legislacyjnym każdego aktu).
- Po drugie, dokonano być może logicznego, ale mimo wszystko nadmiernego doprecyzowania pojęcia appliances/dispositifs z naruszeniem powszechnej w tłumaczeniach unijnych zasady „translate as it is” (tłumacz tak, jak jest). O ile w różnych gatunkach tekstowych przyjmuje się zasadę domniemania sensu, o tyle w tekstach unijnych często konieczne jest oddanie braku lub pozornego braku sensu bądź nieostrości oryginału; szczególnie, że w tym przypadku mówimy o dyrektywie, która nie obowiązuje bezpośrednio, lecz jest konkretyzowana dopiero na szczeblu państw członkowskich. To prawda, „specjalne akcesoria korekcyjne” może nie być to termin jasny dla odbiorców, ale warto pamiętać, że jego doprecyzowanie należy do TSUE, a nie do tłumaczy i weryfikatorów zatroskanych o dobrostan odbiorców.
- Po trzecie, nawet bez analizy materiałów przygotowawczych i historii legislacyjnej, można było kierować się jedną z zasad dobrego stanowienia prawa, w myśl której przepisy mają racjonalnie wytrzymywać próbę czasu (również pod kątem technologicznym). Niezależnie od faktu, że w 1990 r. lub nawet około 2004 r. stosowano właśnie okulary i szkła kontaktowe, szeroka forma appliance czy dispositifs wskazuje dobitnie, że ustawodawca pozostawia sobie miejsce na inne rozwiązania.
Jak z tego rodzaju problemem tłumaczeniowym radzi sobie TSUE?
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej często musi rozstrzygać różnego rodzaju wątpliwości, odnosząc się do warstwy językowej, a także porównując między sobą różne wersje językowe aktów prawnych. Prawdopodobnie z tego względu jest to jedyna instytucja, która wypracowała coś na kształt przypisów tłumacza. W sytuacji ewidentnego „kryzysu” tłumaczeniowego formę prawidłową podaje się w nawiasie kwadratowym obok formy zaczerpniętej z aktu opublikowanego w dzienniku urzędowym. Rozwiązanie to stosuje się zasadniczo wyłącznie wówczas, gdy ma to szczególnie istotne znaczenie dla wywodu lub rozstrzygnięcia.
To się nie powtórzy?
Od czasu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej minęło już 18 lat. Okres okołoakcesyjny znany jest w literaturze dotyczącej historii polskich tłumaczeń unijnych jako okres problematycznej jakości przekładu. Dzisiaj procesy tłumaczeniowe i kontrola jakości wyglądają zupełnie inaczej. Czy zatem dziś nie mogłoby dojść do takiego błędu? Jest to nieco mniej prawdopodobne, ale nie wykluczone. Z całą pewnością natomiast dzisiaj tego rodzaju błędy wynikają z zupełnie innych przyczyn, ale to już opowieść na kolejną anegdotę…
[*] Celowo używam formy bezosobowej, ponieważ nad tekstem unijnym pracuje od kilku do kilkunastu osób, zatem stosowanie przy takich rozważaniach formy odwołującej się do mitycznej persony tłumacza, który podjął jakąś decyzję, jest z reguły nadużyciem.
AUTORKA: BARBARA DUMARA
Tłumaczka języka angielskiego specjalizująca się w tłumaczeniach tekstów o tematyce prawniczej, unijnej i politycznej dla krajowych i międzynarodowych klientów instytucjonalnych (m.in. Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, CdT – Centrum Tłumaczeń dla Organów UE, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Sprawiedliwości, Komisji Nadzoru Finansowego). Pasjonatka e-learningu, miłośniczka terminologii unijnej oraz entuzjastka badań nad przekładem pisemnym i ustnym.
Z zespołem IURIDICO związana od 2012 roku.
Opiekun metodyczny programu szkoleniowego #IURIDICOMasterClass. Od kilku lat prowadzi praktyczne zajęcia z tłumaczeń pisemnych i ustnych w Instytucie Lingwistyki Stosowanej UW, w tym na Interdyscyplinarnym Podyplomowym Studium Kształcenia Tłumaczy (IPSKT).
_________________________________________________________________________________________________
❗Zapraszamy również na 4. edycję kursu: „Wprowadzenie do tłumaczeń unijnych”❗
Opinie uczestników pierwszej edycji:
„Bardzo przydatny i profesjonalnie poprowadzony kurs! Cieszę się, że udało mi się skorzystać z wszystkich spotkań na żywo”.
„Bardzo interesujący temat i nienaganna organizacja. Pani Barbara ma dużą wiedzę i umie ją przekazywać”.
„Dziękuję bardzo za to mistrzowskie wprowadzenie do tłumaczeń unijnych!”
Co było największą zaletą szkolenia i warsztatów? Co było dla Państwa szczególnie wartościowe?
„Sesja AMA (ask me anything) po każdych zajęciach”.
„Systematyczność i uporządkowanie materiałów, przygotowanie prowadzącej; praktyczne ćwiczenia (także tłumaczenia ustne) i feedback”.
„Tematyka, wiedza i doświadczenie prowadzącej, dogodna godzina rozpoczęcia”.
Kontakt do naszego działu szkoleń: szkolenia@iuridico.pl