W lutym 2018 roku zamieściłem na naszym blogu wpis pt. „Dokąd zmierza polski rynek tłumaczeń i lokalizacji?”. Pisałem tam o negatywnych trendach w branży, ale również o pozytywnym fermencie w środowisku, potrzebie wspólnego przeciwdziałania niekorzystnym tendencjom i nieuczciwym zachowaniom rynkowym, a także konieczności konsolidacji działań organizacji branżowych.
Rok 2018 ma się ku końcowi. Okres świąteczno-noworoczny sprzyja podsumowaniom i podejmowaniu próby prognozowania tendencji na rok kolejny. Nie chcę być nadmiernym optymistą, ale moje osobiste przewidywania w tym względzie są dość pozytywne.
Z jednej strony mam na myśli korzystną sytuację rynkową, ale przede wszystkim odnoszę się do kilku dyskusji, wydarzeń i podjętych wspólnie działań, które miały miejsce na przestrzeni mijającego roku i przyniosły obiecujące rezultaty. Pozwalają one mieć nadzieję, że pomimo wielu podziałów, sprzecznych interesów i rozproszenia rynku, są pewne kluczowe i fundamentalne kwestie, które pomagają się nam zjednoczyć i podejmować wspólne akcje, które realnie przekładać się będą na poprawę sytuacji w naszej branży. Upatruję w tym szansę na odwrócenie bądź przynajmniej zatrzymanie procesu kanibalizacji branży i jej samozagłady w wyniku pogłębiania patologii cenowych.
Od czasu zamieszczenia ww. artykułu zauważam rosnącą w środowisku wiarę, że dzięki współdziałaniu przedstawicieli różnych segmentów rynku i pozytywnie pojmowanej solidarności zawodowej możemy wpływać na trendy rynkowe, a nie być tylko ich biernymi obserwatorami. Rośnie poczucie konieczności zabierania głosu, komentowania, krytykowania i piętnowania nierzetelnych praktyk wśród uczestników naszego rynku – zarówno po stronie usługodawców, jak i usługobiorców. Co ważniejsze – przechodzimy od słów do czynów. Zaobserwować można również pierwsze pozytywne efekty tych działań.
Jest wiele głosów twierdzących, że jakiekolwiek próby zwalczania nieuczciwych praktyk nie mają sensu, ponieważ na miejsce wyeliminowanych nierzetelnych graczy zaraz pojawią się kolejni i jest to walka z wiatrakami. Moim zdaniem walka o podnoszenie standardów i integrację środowiska zawsze ma sens. Jeśli sami nie będziemy wierzyć w możliwość jakiegokolwiek wpływu na negatywne trendy oraz będziemy tolerować wypadki nadużyć i łamania prawa oraz zwykłego cwaniactwa, to nie możemy oczekiwać, że osoby i instytucje spoza branży będą poważnie traktować nasze głosy o potrzebie zmian.
Mam wrażenie, że czas marazmu, defetyzmu i braku wiary jest już za nami, że przełamany i odwrócony został trend sprowadzający się do stwierdzenia „po co cokolwiek robić, to i tak nic nie zmieni”. Branża się konsoliduje i zaczyna dostrzegać konieczność wspólnego upominania się o ochronę naszych słusznych interesów i praw.
Chciałbym bardzo podziękować wszystkim Koleżankom i Kolegom z organizacji branżowych – Związku Zawodowego Tłumaczy Przysięgłych, PT TEPIS, Polskiego Stowarzyszenia Tłumaczy Konferencyjnych, Fundacji Freeling, Lubelskiego Stowarzyszenia Tłumaczy i Bałtyckiego Stowarzyszenia Tłumaczy, za podtrzymywanie pozytywnego fermentu, podejmowanie własnych inicjatyw, reagowanie na sygnały o nieprawidłowościach i zagrożeniach oraz przede wszystkim za chęć współdziałania przy przedsięwzięciach mających na celu nasze wspólne dobro.
To jednak dopiero początek drogi. Jeśli negatywne trendy prowadzące do nieopłacalności wykonywania zawodu tłumacza i prowadzenia biznesu na tym rynku mają się trwale odwrócić to potrzebne nam stałe i skoordynowane współdziałanie oraz zorganizowany lobbing naszych branżowych i zawodowych interesów.
Dzisiejsze bolączki w relacjach z sektorem publicznym to m.in. niskie stawki urzędowe dla tłumaczy przysięgłych, potrzeba walki o prawo do tajemnicy zawodowej tłumacza ustnego, obchodzenie i łamanie przepisów ustawy o zawodzie tłumacza przysięgłego przez organy administracji publicznej, czyny nieuczciwej konkurencji w przetargach publicznych (a w tym naruszanie przepisów o ochronie danych osobowych), brak kompetencji „zakupowych” w sektorze publicznym, wadliwe przygotowywanie przetargów, ignorancja technologiczna i prawna zarówno po stronie tłumaczy, jak i nabywców ich usług. Lista jest z pewnością o wiele dłuższa. Brakuje nam sformalizowanego forum, na którym te kwestie mogłyby być dyskutowane, a przede wszystkim ram organizacyjnych, gdzie mogłoby być formułowane stanowisko odzwierciedlające interesy i potrzeby branży tłumaczeniowej.
W kontekście wszystkich powyższych okoliczności dochodzę do wniosku, że sytuacja dojrzewa do tego, by dobitnie zasygnalizować szeroko pojętemu sektorowi publicznemu, że branża tłumaczeniowa potrafi bronić swoich słusznych interesów i upominać się o swoje prawa. Dobrym przykładem jest problem stawek urzędowych, który nabrzmiewa od lat i stoimy obecnie na skraju otwartego konfliktu w tej sprawie z Ministerstwem Sprawiedliwości.
Czy zatem „strajk” tłumaczy przysięgłych przeciwko kilkunastoletniemu brakowi waloryzacji stawek oraz olbrzymim opóźnieniom w wypłacie wynagrodzenia ma sens? Wbrew samemu sobie zmuszony jestem stwierdzić, że tak. Polskie władze i wymiar sprawiedliwości, niezależnie od opcji politycznej, gdyż problem nie jest nowy, kompletnie lekceważą i ignorują naszą branżę i grupę zawodową. Najlepiej jest to widoczne właśnie na tle stosunku władzy do tłumaczy przysięgłych, z którymi łączy ją najłatwiejsza do zweryfikowania i zbadania relacja służbowa i finansowa. Nie bójmy się nazywać rzeczy wprost – administracja publiczna i wymiar sprawiedliwości nie szanują i umniejszają rolę tłumaczy przysięgłych jako grupy zawodowej. Jak inaczej bowiem nazwać notoryczne wielomiesięczne opóźnienia w wypłacie wynagrodzenia, składanie nieprawdziwych deklaracji co do woli podniesienia stawek urzędowych, wieloletnie zwodzenie organizacji branżowych, naciąganie czy wręcz łamanie przepisów w celu unikania pokrycia kosztów dodatkowych.
Osobiście jestem co do zasady przeciwny wymuszaniu czegokolwiek w drodze strajku czy odmowy świadczenia usług i paraliżowaniu w ten sposób pracy szkół, szpitali, sądów itd. Jeśli jednak wszelkie formy spokojnego dialogu i komunikacji z organami państwa zawodzą, a składane przez jego przedstawicieli deklaracje okazują się nieprawdziwe, to nadchodzi czas bardziej dobitnego wyrażenia potrzeby zmian.
Nie jestem pewien jaką taki „strajk” miałby mieć formę. Wiem natomiast, że nadszedł czas, aby tłumacze przysięgli uzyskali wyraźne poparcie wszystkich organizacji branżowych i firm, którym leży na sercu dobro branży. Podejście państwa polskiego do tej grupy zawodowej, przekłada się bezpośrednio na podejście do wszystkich przedstawicieli wykonawców usług tłumaczeniowych – indywidualnych tłumaczy, małych biur, jak i dużych agencji. Ma to również przełożenie na relacje z klientami prywatnymi.
W sytuacji, gdy:
- dochodzi do rażącego łamania i obchodzenia przepisów ustawy o zawodzie tłumacza przysięgłego przez organy administracji publicznej przy powoływaniu tłumaczy na potrzeby postępowań prowadzonych na podstawie ustawy (więcej informacji dostępnych jest tutaj);
- w ramach przetargów publicznych łamane są notorycznie przez niektórych wykonawców podstawowe zasady rzetelności biznesowej, a zamawiającym przedstawiane są nieprawdziwe informacje;
- niektórzy wykonawcy składają oferty oparte na nieprawdziwych informacjach, stanowiące czyn nieuczciwej konkurencji i podają rażąco niskie ceny, a następnie składają wprowadzające w błąd wyjaśnienia;
- brak jest powszechnie aprobowanych dobrych praktyk w zakresie przygotowywania zamówień na usługi tłumaczeń pisemnych i ustnych;
- świadomość klientów z sektora publicznego i prywatnego co do istnienia i egzekwowania norm jakościowych jest dalece niewystarczająca;
- sądy powszechne w całej Polsce orzekają na niekorzyść biur tłumaczeń w sporach z ZUS uznając, iż tłumaczenie specjalistyczne nieliterackie nie stanowi utworu w rozumieniu prawa autorskiego, co wywraca system rozliczeniowy obowiązujący w branży od lat, skazuje właścicieli tych biur na bankructwo, podczas gdy sam ZUS bezczelnie łamie przepisy ustawy o zawodzie tłumacza przysięgłego;
- dochodzi do patologii cenowych;
- władze państwowe zwodzą tłumaczy od ponad 14 lat w kwestii waloryzacji stawek;
- władze państwowe podważają zaufanie klientów do tłumaczy w zakresie poufności poprzez naruszanie tajemnicy zawodowej tłumaczy ustnych;
zachodzi poważna potrzeba wsparcia tłumaczy przysięgłych w ich walce o godziwą wysokość stawek urzędowych i rzetelne traktowanie przez organy państwa.
W mojej ocenie w interesie całej branży tłumaczeniowej wszystkich jest wsparcie walki tłumaczy przysięgłych o poszanowanie ich godności zawodowej i uczciwe wynagradzanie. Byłby to pierwszy wyraźny sygnał dobrze pojętej solidarności branżowej i doskonały przyczynek do dalszej integracji branżowej.
W dalszej perspektywie uważam za niezbędne powołanie ogólnobranżowej reprezentacji, która będzie wyposażona w odpowiednie instrumenty prawne pozwalające na przeciwdziałanie tym i innym patologiom, a w tym będzie miała wpływ na proces legislacyjny, uprawnienia do składania odwołań w sprawie przetargów w interesie publicznym i podejmowanie innych działań o charakterze lobbingowym w interesie branży tłumaczeniowej. Mam na myśli powołanie organizacji samorządu gospodarczego – Polskiej Izby Tłumaczeń i Lokalizacji.
Przedsiębiorcy mogą zrzeszać się w izby gospodarcze działające na podstawie ustawy i uchwalonych przez siebie statutów. Izba gospodarcza jest to organizacja samorządu gospodarczego, mająca na celu reprezentację interesów gospodarczych zrzeszonych w niej przedsiębiorców, w szczególności wobec organów władzy publicznej.
Izby gospodarcze kształtują i upowszechniają zasady etyki w działalności gospodarczej, w szczególności opracowują i doskonalą normy rzetelnego postępowania w obrocie gospodarczym. Izba gospodarcza posiada uprawnienia w dziedzinach dotyczących funkcjonowania przedsiębiorców, np. do wyrażania opinii o projektach rozwiązań odnoszących się do funkcjonowania gospodarki, czy też uczestniczenia w przygotowywaniu projektów aktów prawnych w tym zakresie. Izba gospodarcza może dokonywać ocen wdrażania i funkcjonowania przepisów prawnych dotyczących prowadzenia działalności gospodarczej oraz prowadzić działalność lobbingową.
W ramach swojej działalności izba gospodarcza w szczególności może m.in.:
- przyczyniać się do tworzenia warunków rozwoju życia gospodarczego oraz wspierać inicjatywy gospodarcze członków,
- popierać, we współpracy z właściwymi organami oświatowymi, rozwój kształcenia zawodowego, wspierać naukę zawodu w zakładach pracy oraz doskonalenie zawodowe pracowników,
- delegować swoich przedstawicieli, na zaproszenie organów państwowych, do uczestniczenia w pracach instytucji doradczo-opiniodawczych w sprawach działalności wytwórczej, handlowej, budowlanej i usługowej,
- organizować i stwarzać warunki do rozstrzygania sporów w drodze postępowania polubownego i pojednawczego oraz uczestniczyć na odrębnie określonych zasadach w postępowaniu sądowym w związku z działalnością gospodarczą jej członków,
- wydawać opinie o istniejących zwyczajach dotyczących działalności gospodarczej.
Takiej organizacji właśnie nam brakuje. Nie skupiającej się na interesie tłumaczy literackich, specjalistycznych, ustnych czy przysięgłych, bądź na interesie organizatorów procesów tłumaczeniowych, a patrzącej szeroko na branżowe bolączki i zagrożenia.
W mojej ocenie nasza branża dojrzała do tego by wyłonić reprezentację do kontaktów z organami władzy publicznej oraz realizującą cele w postaci zwalczania patologii występujących na rynku tłumaczeń i lokalizacji oraz wypracowania i rozpowszechniania dobrych praktyk. Taka reprezentacja w postaci izby gospodarczej ma jednak szansę powstać tylko przy poparciu wszystkich największych organizacji branżowych oraz największych firm tłumaczeniowych i lokalizacyjnych.