[TŁUMACZENIA W ORZECZNICTWIE KRAJOWEJ IZBY ODWOŁAWCZEJ – ZAKRES WIADOMOŚCI SPECJALNYCH IZBY – ROZSTRZYGANIE SPRAW W OPARCIU O BLIŻEJ NIEZPRECYZOWANE ŹRÓDŁA LEKSYKOGRAFICZNE]

Trafiłem na niezwykle ciekawy wyrok KIO (KIO 1827/17) dotyczący zarzucanej wykonawcy, przez konkurenta, manipulacji przy tłumaczeniu dokumentów przedkładanych przez wykonawcę na potwierdzenie znajdowania się w sytuacji finansowej pozwalającej na wykonanie zamówienia.

Bardzo zastanawiające jest uzasadnienie tego wyroku:

Z dokumentów złożonych przez przystępującego zamawiającemu toku postępowania o udzielenia zamówienia, wynika, że spółka D. na okoliczność wykazania sytuacji finansowej złożyła pismo z dnia 9 sierpnia 2017 r. w języku angielskim wraz z tłumaczeniem na język polski w zakresie zdolności finansowej podmiotu zawarte zostało stwierdzenie „that, at this present time, we consider that this company has the financial capacity corresponding to the size of the project with G.P.W….”

W tłumaczeniu dokumentu przedstawionym przez przystępującego sformułowanie „financial capacity” zostało wskazane jako „zdolność kredytowa” i opis ten kwestionuje odwołujący stwierdzając, że w poprawnym tłumaczeniu pojęcie „financial capacity” oznacza „zdolność finansową”, które to pojęcie nie jest tożsame ze zdolnością kredytową. Na okoliczność tego twierdzenia przedstawił tłumaczenie przysięgłe przedmiotowego dokumentu i stwierdził, że dla pojęcia zdolności kredytowej właściwym określeniem w języku angielskim jest „creditworthiness”.

Skład orzekający podziela w powyższym zakresie stanowisko odwołującego uznając, na podstawie powszechnie dostępnych źródeł polsko i anglojęzycznych, że istotnie „financial capacity” to zdolność finansowa rozumiana jako możliwość finansowania określonych potrzeb lub ogólnie rozumiana wypłacalność, zdolność do regulowania należności itp., lecz nie jest to pojęcie oznaczające zdolność kredytową, dla którego używa się bardziej precyzyjnych określeń z reguły z elementem słowa „credit” tj. oprócz określenia podanego przez odwołującego „creditworthiness”, w obrocie stosowane są określenia „debt carrying capacity” albo „credit standing”.

Na jakiej podstawie skład KIO dokonał oceny prawidłowości tłumaczenia na język polski? Szczególnie, że argumentacja Izby, jak i odwołującego, sprowadza się do stwierdzenia, w jaki sposób (na podstawie powszechnie dostępnych źródeł?) tłumaczy się pojęcie „zdolności kredytowej” na język angielski. Natomiast problematyczny przekład został dokonany z języka angielskiego. Zastosowane zostało całkowicie wadliwe podejście metodologiczne.

Ocenie powinna podlegać okoliczność czy w danym kontekście dokument przedłożony przez wykonawcę dotyczy jego zdolności kredytowej. Natomiast wyrok oparto na przytoczeniu wpisów słownikowych (z bliżej niesprecyzowanych źródeł) dotyczących tłumaczenia pojęcia „zdolność kredytowa” na język angielski. Ponadto ocena ta została dokonana przez Izbę, która nie posiada do tego odpowiedniego przygotowania ani stosownych wiadomości specjalnych.

Problem został przez Izbę całkowicie zbagatelizowany, ponieważ dotyczył języka angielskiego, którym większość osób w obrocie profesjonalnym się posługuje.

Jednak dokładnie ten sam schemat rozstrzygnięcia mógłby zostać zastosowany w przypadku jakiegokolwiek rzadkiego języka na podstawie bliżej niesprecyzowanych „powszechnie dostępnych źródeł” leksykograficznych. Czyżbyśmy mieli do czynienia z oparciem rozstrzygnięcia w sprawie wielomilionowego zamówienia o wynik tłumaczenia z Google Translate lub innego darmowego narzędzia (słownika) internetowego?
Może jednak należało powołać w tej sprawie biegłego w zakresie lingwistyki prawniczej języka angielskiego (art. 190 ust. 3 i 4 Pzp) lub zwrócić się o sporządzenie opinii językoznawczej do Polskiego Towarzystwa Tłumaczy Przysięgłych i Specjalistycznych TEPIS , ewentualnie do jednego z ośrodków akademickich.

Moim zdaniem zdecydowanie konieczna jest zmiana podejścia Izby do kwestii oceny dokumentów i dowodów sporządzonych w języku obcym. Przepisy rozporządzenia w sprawie dokumentów, których zamawiający mogą żądać od wykonawców nie wymagają żadnej szczególnej formy dla tłumaczenia dokumentów sporządzonych w języku obcym, a w szczególności nie jest wymagane przedkładanie tłumaczenia poświadczonego przez tłumacza przysięgłego. Czy to jednak usprawiedliwia dokonywanie oceny wiarygodności lub prawidłowości tłumaczenia przez zamawiającego, a w przypadku skorzystania ze środków ochrony prawnej – przez Krajową Izbę Odwoławczą lub sąd okręgowy? Nie wydaje mi się.

Warto w tym miejscu przestrzec wszystkich uczestników rynku zamówień publicznych oraz organy rozpatrujące środki ochrony prawnej przezwidziane w Pzp, przed nadmiernym zaufaniem do tłumaczeń specjalistycznej terminologii prawniczej i finansowej proponowanych w słownikach. Oceny znaczenia danego pojęcia należy ZAWSZE dokonywać z uwzględnieniem szerszego kontekstu i takiej oceny powinien dokonywać specjalista.

Podejście polegające na ocenie prawidłowości przekładu z języka obcego dokonywane wyłącznie poprzez „zwrotne” sprawdzenie w – najbardziej nawet wiarygodnym słowniku – tłumaczenia pojęcia polskiego na dany język obcy obarczone jest ogromnym ryzykiem popełnienia błędu. Słowniki są jedynie jednym z narzędzi wykorzystywanych w pracy tłumacza specjalistycznego i prawidłowe z nich korzystanie dla celów profesjonalego przekładu wymaga zdecydowanie szerszej wiedzy. Jedno pojęcie może był tłumaczone na kilka różnych sposobów w zależności od szerszego kontekstu, pochodzenia tekstu i jego przeznaczenia.